Tytuł strony nie sugeruje, że dowiemy się czegoś o inflacji, ale ponieważ energia elektryczna (a bardziej wzrost jej cen), jest jednym z podejrzanych, to postanowiłem się temu przyjrzeć.
Podstawowym źródłem wzrostu cen na rynku zamkniętym (bez eksportu i importu), jest wzrost podaży pieniądza w gospodarce. Uczymy się o tym już na pierwszych wykładach z ekonomii. W skrócie wygląda to tak, że jak społeczeństwo ma do wydania większa kwotę pieniędzy to chcą kupować więcej produktów. A ponieważ produktów nie jest więcej to rośnie ich cena. Prawo podaży i popytu.
Przy obecnych systemach bankowych zwiększenie ilości pieniądza nie polega na fizycznym drukowaniu banknotów tylko na dostarczaniu dodatkowych środków przez banki komercyjne. W Polsce NBP skupował obligacje skarbu państwa od banków, dzięki temu zasilał ich środkami, które mogły wydać na akcję kredytową. W 2020 roku NBP wprowadził tak do systemu bankowego ponad 100 MLD PLN. Wydawałoby się, że to było właśnie przyczyną zwiększonej inflacji, ale te dodatkowe środki zostały w bankach i nie trafiły na rynek.
Jak w podsumowaniu podaje Biuro Informacji Kredytowej, akcja kredytowa w 2020 r. osiągnęła 140,8 MLD PLN i była niższa o 29 MLD PLN (18%) niż w 2019 r. Nie mamy danych za 2021 rok, ale podejrzewam, że dużo się nie zmieniło, bo jak powiedział w listopadzie 2021 prezes mbanku Cezary Stypułkowski „Banki są zalane pieniędzmi”.
W związku z powyższym jestem przekonany, że obecna inflacja nie ma nic wspólnego ze wzrostem podaży pieniądza. Skąd więc się wzięła?
Tu warto zauważyć, że nasza gospodarka w znacznym stopniu jest uzależniona od cen za granicą (nie jest rynkiem zamkniętym). W 2020 roku import do Polski wyniósł 998,3 MLD PLN, jest to 43% polskiego PKB (2323,9 MLD w 2020). Można więc powiedzieć, że ceny towarów w Polsce w niemal połowie zależą od cen za granicą.
Ponad 60% tych towarów pochodzi z UE, ale prawie 15% z Chin i 7% z Rosji. Z Rosji to oczywiście ropa naftowa (wzrost kilkukrotny ceny) oraz gaz (wzrost kilkukrotny ceny). W przypadku cen surowców, sytuację ratują trochę kontrakty długoterminowe, ale w przypadku Chin ceny frachtów powalają. Koszt wysłania jednego 40-stopowego kontenera z Szanghaju do Rotterdamu w okresie od 2016 roku do listopada 2020 roku był względnie stabilny i nie przekraczał 3000 USD. Jednak pod koniec maja 2021 roku przebił granicę 10 000 USD, a jesienią utrzymuje się już tylko nieznacznie poniżej 15 000 USD. Najbardziej interesuje nas jednak wzrost cen na rynkach europejskich, a ponad połowa towarów z UE pochodzi z Niemiec. Tam inflacja w listopadzie 2021 r. liczona według Eurostatu (HICP), wzrosła aż o 6 proc.
„Nigdzie w Europie 1 kWh energii elektrycznej nie jest tak droga, jak w Niemczech; większość dostawców utrzyma ceny na obecnym poziomie w 2021 r., ale niektórzy chcą je jeszcze podwyższyć” – pisze dziennik „Süddeutsche Zeitung pod koniec 2020 roku. „Energia elektryczna na lipskiej giełdzie energii EEX kosztuje obecnie ponad 90 euro za MWh, ponad dwa razy więcej niż latem 2020 r. Gaz ziemny jest prawie dziesięć razy droższy na holenderskim rynku referencyjnym TTF” – informuje „Spiegel” we wrześniu 2021. Nie trudno się domyśleć, że skoro gospodarka strefy euro jest jeszcze bardziej współzależna niż polska, sytuacja w innych krajach strefy jest podobna do tej niemieckiej.
Na wzrost cen, swój udział w Polsce ma też eksport, który wynosi ponad 45% wartości PKB. Polscy producenci wybiorą klienta za granicą, który jest skłonny zapłacić więcej niż rodzimy, więc dlaczego eksporterzy nie mieliby podnieść cen dla Polaków? Istotny jest też kurs PLN, który w 2020 spadł o 4%. Często wpływ mają na to zagraniczni inwestorzy, którzy wyprzedają ryzykowne waluty (PLN, CZK, HUF) w przypadku niepewności na rynkach.
Co ciekawe, z powodu archaicznego w Polsce rynku węgla, wzrost cen energii elektrycznej u nas, nie jest aż tak duży jak w krajach europejskich, gdzie ceny źródeł energii (gazu i węgla) są rynkowe. To jest jednak temat na inny wpis kiedy będę miał więcej danych za 2021 rok.
AdamZ