Ostatnio dużo mówi się o elektrowniach jądrowych, które pozwolą nam uniknąć problemów z energią energetyczną. Faktem jest, że należy czymś zastąpić wysłużone elektrownie węglowe, bo po pierwsze kończy się surowiec tak jak w przypadku elektrowni Bełchatów (5,1GW) w 2036 roku, a po drugie średni wiek elektrowni węglowych w Polsce to ok. 50 lat a powinny pracować ok. 30 lat. Remonty znacznie podnoszą ceny prądu więc powinniśmy je zastąpić innymi, ale czy atomowe to odpowiednie rozwiązanie?
Ponieważ jestem zwolennikiem dywersyfikacji źródeł energii to popieram budowę jednej, góra dwóch elektrowni atomowych. Będą miały do 20% udziału w produkcji energii elektrycznej w Polsce. Nie zgadzam się jednak, że elektrownie jądrowe są przyjazne dla środowiska. Ogrzewają je bardziej niż elektrownie węglowe. Planowany nad morzem blok amerykańskiej elektrowni jądrowej z każdego wyprodukowanego 1MWh energii elektrycznej oddaje 2MWh energii cieplnej do atmosfery (1117 MWe z 3415 MWt sprawność 32%), a oddany w 2017 roku 11. blok węglowy w Kozienicach, produkując 1MWh energii elektrycznej, do atmosfery oddaje tylko nieco ponad 1MWh energii cieplnej (sprawność 46%). Obecnie za zmiany klimatu obwiniany jest przede wszystkim dwutlenek węgla, ale nie wiadomo jak to będzie w przyszłości, bo jednak zgodnie z zasadą zachowania energii ta energia cieplna trafia do atmosfery, a EJ tracą jej 2 razy więcej niż węglowe na 1MWh produkowanej energii elektrycznej.
Moc cieplna, która będzie oddana do środowiska jest kluczowa w przypadku planowania lokalizacji elektrowni jądrowych. W przypadku elektrowni zaplanowanej nad morzem oddanie ciepła do morza jest dużo łatwiejsze niż do rzeki lub jeziora. Blok planowany przez Solorza i Koreańczyków jest większy od tego amerykańskiego i emituje energie o mocy 4000 MW z czego ok 1500 MW to moc energii elektrycznej, pozostałe 2500 MW to energia cieplna. Biorąc pod uwagę, że planują 3 takie bloki, wyemitują one w postaci odpadu co godzinę 7500 MWh energii cieplnej. Obecnie przy mocy ZE PAK ok 1190 MW, pięć jezior przyjmuje energie o mocy ok 750 MW ciepła odpadowego (sprawność 37%). Czy jest możliwe, że przyjmą 10 razy więcej, skoro już teraz ciągły przepływ podgrzanej wody spowodował powstanie specyficznych dla tych akwenów biocenoz?
Kolejnym problemem z elektrowniami jądrowymi jest to, że trzeba tą energie przesłać w inne części kraju. Potrzebne są do tego sieci przesyłowe najwyższych napięć, których nie udało się w ciągu 30 lat znacząco rozwinąć. Są w planach kolejne sieci, ale jak pokazuje życie, z powodu protestów społecznych nie jest to proste. Warto dodać, że w tym samym miejscu, gdzie amerykańska elektrownia jądrowa, powstaną dwie elektrownie wiatrowe na Bałtyku o łącznej mocy 2500 MW. W sumie więc będzie potrzebna sieć dla prawie 6GW mocy.
Do protestów społecznych dla budowanej elektrowni atomowej i sieci przesyłowych wysokich napięć obecnie rządzący powinni się dużo lepiej przygotować niż do obecnie forsowanego projektu CPK i innych sieci wysokich napięć. Sam byłem świadkiem oprotestowania takiej sieci, gdy miała przechodzić w okolicy Żyrardowa i Grodziska Mazowieckiego a ostatecznie do jej wybudowania nie doszło. Wiadomo, że emitowane przez te sieci pole elektromagnetyczne nie jest szkodliwe dla zdrowia. Co ciekawe, protestujący mieszkańcy terenów, w okolicy których miała być budowana sieć, w większości wiedzą, że im to nie zaszkodzi, ale martwią się o utratę wartości swoich nieruchomości. Należy im to zrekompensować.
Rozwiązaniem, które eliminuje konieczność budowy sieci wysokich napięć jest rozproszenie źródeł energii plus ich dywersyfikacja. Moim zdaniem w Polsce 20% powinno pozostać elektrowni i elektrociepłowni węglowych oraz na biomasę, 20% na gaz ziemny i biogaz (sprawność do 60%!) oraz jak już wspomniałem 20% atomowych. Te ostatnie, mimo że szkodzą środowisku ogrzewając nadmiernie wodę i powietrze oraz trudno utylizować odpady, to mają też zalety.
Pozostałe 40% energii elektrycznej i cieplnej powinno pochodzić z geotermii, wody, wiatru i słońca. Wiele z nich powinno powstawać w spółdzielniach energetycznych kontrolowanych przez samorządy. Pozwoli to na uniezależnienie od innych państw i zapewni bezpieczeństwo energetyczne mieszkańców. Do tego dochodzi konieczność oszczędzania energii. Czy to normalne, że konstruujemy roboty zużywające energie elektryczną, żeby wykonywały za nas najprostsze prace a później biegamy na elektrycznej bieżni? To już temat na inny artykuł.
Adam Zieliński